Witam
Wczoraj jadąc na autostradzie jechałem 180/h przez około 20 km aż do zjazdu. Na zjeździe poczułem że auto traci moc i zaczyna szarpać gdy dodaję gazu. Nie wiedząc co się dzieje próbowałem go tak jakby obudzić. Wyłączyłem bieg i dodawalem gwałtownie gazu aż silnik się zaciol i nie chciał zgasnąć na Max obrotach. Wszędzie było pełno dymu, z pod maski chmura jakby się palił i z tyłu z tłumika tak samo.. Aż po krótkiej chwili sam zgasł jak zatrzymałem się na poboczu i wyciągnąłem kluczyk. Otworzyłem maskę i zobaczyłem że bagnet się wyjebał i wyleciało trochę oleju. W za autem było sucho, że nie było widać śladu oleju. Woda była na czerwonym. Odkręciłem powoli korek żeby ciśnienie zeszło i woda sama opadła bo było dość zimno. Włożyłem spowrotem kluczyk i komputer nic nie pokazal, wszystko było ok, to tak jak wcześniej. Oleju też w ogóle nie ubyło bo komputer pokazal wszystkie kreski. Poczekałem około 30 min i spróbowałem go odpalić, ale Ciężko kręcił ale tak jakby łapał że chce zapalić. Bałem się że stanie się coś gorszego więc zostawiłem go na parkingu. Pytanie czy mogę spróbować go odpalić? Co mogło się stać? Dodam że pierwszy raz mi się takie coś stało i moja Alfa nigdy mi nie stanela. Pozdrawiam